Dzisiaj w Pucku wiało od morza.
Przenikliwym zimnem, bo to przecież luty chociaż śnieg tej zimy już był, dzisiaj wilgoć wisiała w powietrzu i jak mogła starała się zabić radość ze święta. Wydaje się, że radości było najmniej. Trochę dzieci spędzonych z pobliskich podsawówek, delegacje ze szkół mundurowych robiące za wojsko, pluton marynarzy w białych getrach, orkiestra Marynarki Wojennej… Orkiestra była w porządku.
Ani jednego okrętu, a za całą polską flotę robił sterany arktycznymi rejsami ELTANIN z pospiesznie i prowizorycznie przymocowanym flagsztokiem z polską banderą. Pod salingiem flaga kaszubska, pod drugim unijna.
Oficjele dopisali i było kilka przemówień. Tak sobie myślę co by nasi dziadowie, którzy dziesiątego lutego 1920 roku tutaj polską flagę zawieszali powiedzieli na taką Polskę Morską jak to widać na fotografii?
Dawno już temu, płynąc na moja pierwszą wyprawę polarną z mostka statku szkolnego Horyzont II, już za Wyspą Niedźwiedzią, na siedemdziesiątym, ponad, siódmym stopniu szerokości zauważyliśmy, najpierw na radarze a potem przewalającą się na martwej fali Oceanię, statek oceanologiczny Polskiej Akademii Nauk. Oficer wachtowy, starszy już gość, zlustrował przybysza przez lornetkę, westchnął i zwrócił się do mnie;
– Widzisz pan, dwa statki ma Rzeczypospolita – zawiesił głos chwilą ciszy – i oba się tutaj spotkały…
Nie bawiąc się w szczegóły, niewiele się od tego czasu zmieniło i chciałoby się wierzyć, po dzisiejszych przemówieniach, ze za wiarą pójdą i czyny.