Od nagłej a niespodziewanej śmierci
zachowaj nas, Panie.
Napiszę kilka słów, chociaż nie chciałem bo niespodziewana śmierć dwojga młodych uczestników czterdziestej pierwszej Wyprawy Instytutu Geofizyki PAN na Szpicbergen, wymaga, przede wszystkim, modlitwy i milczenia. Nic więcej nie można zrobić.
Napiszę jednak kilka słów bo już pojawiają się w przestrzeni internetu niemądre komentarze; A po co? A na co? A dlaczego? A dlaczego tak, jak można inaczej perorują znawcy lodowców w szklaneczkach whisky, ewentualnie z narciarskiej „wyprawy: do Tyrolu.
Nic o nas bez nas. Polski wkład w badania polarne był znaczący. Na przełomie XIX i XX wieku kiedy, z różnych względów, eksploracja rejonów podbiegunowych, na obu krańcach Ziemi, nabrała tempa już w pierwszym zimowaniu w Antarktyce, na statku Belgica wmarzniętym w pole lodowe, latach 1897/1899, brało udział dwu Polaków, Henryk Arctowski i Antoni Dobrowolski. Pierwszym oficerem na statku Belgica był Roald Amundsen zaś Henryk Arctowski był kierownikiem badań naukowych będących głównym celem ekspedycji. W tym samym, mniej więcej, czasie Fridtjof Nansen usiłował na statku FRAM dotrzeć do bieguna północnego. Nie istniejąca na mapie Polska zaczynała badania polarne w dobrym towarzystwie i na dużą skalę. Był to polski wkład cywilizacyjny w naukę światową, nie było państwa ale byli ludzie.
Pierwszą polską, organizowaną przez państwo, wyprawą polarną było zimowanie na Wyspie Niedźwiedziej, 1932/33, w ramach drugiego Międzynarodowego Roku Polarnego. Trzyosobowa ekipa Państwowego Instytutu Meteorologicznego, Cz.Centkiewicz, Wł. Łyskakowski, St.Siedlecki, przez blisko rok prowadziła obserwacje geomagnetyczne, elektryczności atmosfery w tym zdjęcia Aurora Borealis. Wyniki naukowe tej wyprawy zostały opublikowane we właściwym biuletynie natomiast do wyobraźni Polaków zimowanie to trafiło za pośrednictwem pamiętnikarskiej relacji Czesława Centkiewicza; Wyspa Mgieł i Wichrów. Od tej książki i licznych jej wydań, przed- i po wojennych rozpoczęła się jego kariera polarnego popularyzatora i pisarza.
Już w 1934 roku pomiędzy majem a wrześniem wyruszyła druga polska wyprawa polarna, a pierwsza na Szpicbergen, która skartowała wyspę w rejonie największego lodowca archipelagu, Lodowca Torella. Skartowano metodami geodezyjnymi około 300 kilometrów kwadratowych lodowych i górskich bezdroży, wydano z tego mapy i wprowadzono polskie nazewnictwo do dzisiaj używane w oficjalnych wydawnictwach.
Potem była wojna, stalinizm, Powstanie Węgierskie i Polski Październik. W ramach Międzynarodowego Roku Polarnego 1957/58 w fiordzie Hornsund, na brzegu niewielkiej Zatoki białego Niedźwiedzia tuż obok lodowca Hans, pomiędzy Hansbuktą a przylądkiem Wilczka powstał drewniany barak Polskiej Bazy Polarnej, który zimą włączył się w międzynarodową sieć stacji naukowych zbierających szerokie spektrum danych meteorologicznych, geomagnetycznych, biologicznych, glacjologicznych etc. itp. Stacja w Hornsundzie, w zakresie badań geomagnetycznych sparowana była z nowo odbudowanym po wojennej przerwie, Obserwatorium Geofizycznym w Helu. Przylądek Wilczka od hrabiego Wilczka, Prezydenta Austriackiego Towarzystwa Geograficznego, który z własnej kieszeni fundował szereg imperialnych arktycznych wypraw. Biały Niedźwiedź to nazwa statku badawczego, Hans był synem hrabiego, który, oczywiście, pochodził z polskiej szlachty.
Schematyczna mapka szpicbergeńskiego archipelagu. Longyearbyen, w połowie, mniej więcej, głównej wyspy, to siedziba norweskiego Gubernatora Svalbardu. Hornsund, na południu, seledynowa kropka zaznacza budynki całorocznej Polskiej Bazy Polarnej PAN. Prócz tego, w archipelagu jest kilka sezonowych, uniwersyteckich polarnych obozów. Między innymi stacja , Callypso w Belsundzie, czy Kaffioyra w Forlandsundzie na północy.
Po zimowaniu 1957/58 stacja została opuszczona, jednak zachowała się polska jej własność, przez jakiś czas była wynajmowana norweskim traperom polującym na niedźwiedzie polarne. W momencie kiedy na początku lat siedemdziesiątych rząd norweski zakazał takich polowań i objął znaczną część archipelagu statusem przyrodniczego rezerwatu stacja niszczała. Została odbudowana w 1978 roku i od tego momentu nieprzerwanie prowadzi badania naukowe. Latem przebywa w niej około pięćdziesięciu osób na raz, zimą=, w zależności od roku od ośmiu do czternastu osób. Od roku 2006 w wyprawach biorą udział także kobiety.
Status stacji regulowany jest Traktatem Paryskim z 1920 roku, który oddaje Archipelag pod zarząd norweski, natomiast umożliwia państwom sygnatariuszom swobodne badania naukowe a także swobodną działalność gospodarczą. Przez cały wiek dwudziesty było to wydobycie węgla kamiennego, teraz, jak donoszą rozmaite źródła, odkryto tam bogate złoża ropy naftowej. Także w samym fiordzie Hornsund. Polska obecność naukowa w rejonach polarnych, także i Antarktycznych, jest nie do przecenienia ze względów politycznych i gospodarczych. Oczywiście pod warunkiem właściwego tej obecności wykorzystania.
Przez czterdzieści jeden wypraw, nie było w Polskiej Bazie Polarnej śmiertelnego wypadku. Były rozmaite, mniej lub bardziej tragiczne przypadki, także i śmiertelne wśród Polaków na Szpicbergenie ale zawsze poza Bazą i nie w jej bezpośredniej orbicie.
Wypadki w Arktyce zdarzały się i zdarzają, ostatnio na Svlabardzie katastrofa rosyjskiego śmigłowca, w której zginęła cała załoga, także i wiele innych, których nie miejsce by tutaj mnożyć.
Każdy wypadek jest tragedią, tym którzy zginęli należy się pamięć i szacunek.
Ale wypadki zdarzają się wszędzie.