Fragment książki Szpiczasty Ląd czyli żaglówka po wodach Arktyki
do kupienia na Allegro
https://allegro.pl/szpiczasty-lad-czyli-zaglowka-po-wodach-arktyki-i7427537076.html
[…]
Manetka obrotów bardziej do przodu nie zważając na protesty przekładni, która z każdym dniem robi się coraz głośniejsza i coraz bardziej skrzypiąca. Jej apetyt na olej przekładniowy jest nienasycony. Wygląda na to, że wszystko co do niej wleję przelatuje swobodnie przez korpus i szerokim strumieniem wylewa się do zęzy. Myślę, że prawda jest bardzo blisko tego myślenia. Nie dość, że oleju pływającego górą po swobodnych wodach zęzowych wciąż przybywa i nie bardzo jest co z nim robić, bo przecież za burtę nie można tego wypompować, to jeszcze w przekładni ciągle go ubywa co znajduje swoje, nomen omen, przełożenie w poskrzypywaniach, jękach i gwizdach zazębiających się ze sobą kół przekładniowych. Tym bardziej jak teraz kiedy praca silnika i całego układu napędowego pod wiatr i falę staje się ciężka i mało efektywna.
Prędkość spada do mizernych dwu węzłów. Całe szczęście do przejścia mamy tylko mały kawałek Sanmarinu a na głównym fiordzie wiatr wieje przecież z zachodu. Wieje coraz mocniej. Przechyla ELTANINa, nawet bez żagli, mocno na burtę przez te kilkadziesiąt minut, kiedy kierując się na szerokie rozlewisko Brepolen muszę trzymać kurs północny by we właściwym momencie przełożywszy się na wschód móc trafić przez wąskie przejście na ten morfologicznie zupełnie inny od hornsundzkiego akwen.
Chroniony od zachodu półwyspem Treskellen powinien, według moich przewidywań być oazą spokojnej wody. Pójdziemy na północ wzdłuż półwyspu, którego wysokość nad wodę gwałtownie, na przestrzeni dwu mil morskich, rośnie od kilku metrów zaledwie przy cyplu, do gór kilkusetmetrowej wysokości u nasady. To powinno nas od wiatru zasłonić, tym bardziej, że pomimo zgiełku wokół nas widać w dalszej perspektywie obszar spokojnego morza.
Gnie nas do wody kiedy idziemy półwiatrem. Tyle tylko tutaj dobrego, że prawie nie ma fali bo półwysep odcina nas bezpośrednio od morza. Chociaż, z drugiej strony, wąską cieśniną i na Brepolen wchodzi rozkołys, który w plątaninie skał i mielizn zmienia kierunek na nieprzewidywalny. Po kilkudziesięciu minutach takiej jazdy widać, że jej kierunek nie jest dobrze obrany.
Wiatr zamiast słabnąć rośnie. Na wysokiej grani zamienia się w spadowy i z olbrzymią energią uderza o fiord gwałtownymi szkwałami. Powierzchnia wody trafiona taką powietrzną bomba zamienia się w kocioł czarownic przy którym wrzenie wody w Sanmarinie to tylko drobnostka. Kiedy kilka tego rodzaju miniaturowych wirów wali w wodę nieopodal ELTANINa zmieniam zamiar i znowu w gwałtownym zwrocie połączonym uprzednio ze zwinięciem wściekle łopoczącego żagla zawracam o sto osiemdziesiąt stopni.
Siła złego.